Mateusz Wichary Zmartwychwstanie jest największą nadzieją chrześcijanina. Skoro Bóg wzbudził martwego Jezusa do nowego życia, wzbudzi tak samo również tych, którzy do Niego należą. Nad zmartwychwstałym Chrystusem śmierć nie ma już mocy; Jego ciało jest nowe, nieznikome, czyli nie podatne na zmiany wywołane przez grzech. Chrystus (w swej ludzkiej naturze) żyje na wieki w zupełnie literalnym sensie; śmierci dla Niego już nie ma, nie ma choroby, nie ma cierpienia.
Zrobił to Ojciec przez Ducha. Bóg w Liście do Efezjan mówi nam, że ten sam Duch działa już w nas (1:19-20). To ta sama moc, nie jakaś inna, gorsza, przyciągnęła nas do Chrystusa; a skoro ta sama, to słusznie obecność Ducha jest nazwana gwarancją (rękojmią) naszego wiecznego dziedzictwa 5 wersetów wcześniej. Bo tak jest: obecność Boża w naszym życiu dowodzi tego samego pragnienia Ojca względem nas, które widzimy na przykładzie śmierci i zmartwychwstania do życia Jego Syna. Nasz Zbawiciel w swej ostatniej modlitwie o Kościół przed męką pokazał nam, jakie nosi w sercu pragnienie: „Chcę, aby ci, których mi dałeś, byli ze mną, gdzie ja jestem, aby oglądali chwałę moją, która mi dałeś” (J 17:24). Chrystus chce nas mieć przy sobie, w wieczności. Podobnie Ojciec – „przeznaczył [kochających Go, czyli powołanych] aby stali się podobni do obrazu Syna jego, a On żeby był pierworodnym pośród wielu braci” (Rz 8:29); a to wszystko w „chwale, która ma się objawić” (w. 18), w porównaniu z którą „utrapienia teraźniejszego czasu nic nie znaczą”. Obecnie doświadczamy „wzdychania w sobie, oczekując odkupienia ciała naszego” (w. 23). Tak właśnie jest – wszelkie zmiany w procesie uświęcenia nie są całkowite, więc w tej sprawie nic innego nam nie pozostaje, jak czekać, oczywiście w posłuszeństwie, a nie nieróbstwie, na powrót Jezusa Chrystusa w chwale. Powrót, który łączy się właśnie z „odkupieniem ciała naszego”, czyli zmartwychwstaniem w nowym, nieskażonym ciele. „Co sieje się jako skażone, bywa wzbudzone jako nieskażone” (1Kor 15:42) – rodzimy się w grzechu, ale zmartwychwstajemy w czystości; „sieje się w niesławie, bywa wzbudzone w chwale; sieje się w słabości, bywa wzbudzone w mocy; sieje się ciało cielesne, bywa wzbudzone ciało duchowe” (w. 43-44). Będzie to wspaniały moment: „wszyscy zostaniemy przemienieni, w jednej chwili, w oka mgnieniu, na odgłos trąby ostatecznej; bo trąba zabrzmi i umarli wzbudzeni zostaną jako nieskażeni, a my [chrześcijanie w tym czasie żyjący] zostaniemy przemienieni” (w. 51-52. Niezależnie od tego, czy umrzemy zanim przyjdzie Chrystus, czy też doczekamy w tym ciele tego Wielkiego Dnia Pana, zostaniemy przemienieni. Chromi będą chodzić; zniedołężniali i inwalidzi, będą cieszyć się pełnią sprawności; cierpiący całe życie na choroby będą całkowicie zdrowi; ślepi i głusi będą widzieć i słyszeć; zgarbieni się wyprostują, kulawi zaczną chodzić. A wszyscy jednocześnie będą uwolnieni od tego wszystkiego, co krępowało ich serca w starym ciele do życia dla Boga; od ulegania pokusom z zewnątrz i własnej grzeszności – której po prostu w nas nie będzie. Do tego czasu musimy jeszcze przejść przez przykre doświadczenie obumierania starego ciała, czyli fizycznej śmierci. I tak musi być, bo „to, co siejesz, nie ożywa, jeśli nie umrze” (1Kor 15:36). Aby stać się nowym życiem, tak jak nasienie, musimy umrzeć. Pan Jezus podobnie postrzegał swoją śmierć – aby dać życie innym, musi wpierw obumrzeć: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, jeśli ziarnko pszeniczne, które wpadło do ziemi, nie obumrze, pojedynczym ziarnem zostaje; lecz jeśli obumrze, obfity owoc wydaje” (J 12:24). Ziarno, dopóki nie obumrze, pozostaje ziarnem i nie rodzi życia. To jego umieranie przynosi nowe życie. Tak samo jest i z nami – śmierć jest tym właśnie etapem. Nasze obecne ciało jest jedynie ziarnem, w którym tkwi nowe życie, ziarnem, które musi koniecznie obumrzeć, aby owo nowe mogło się pojawić. Musimy umrzeć, aby zmartwychwstać. Ale i umieramy, aby zmartwychwstać. Dlatego Bóg przez Pawła przypomina i zachęca: „nie chcemy bracia, abyście byli w niepewności co do tych, którzy zasnęli [w Panu], abyście się nie smucili, jak drudzy, którzy nie mają nadziei” (1Tes 4:13). Nie smućmy się jak ci, którzy nadziei nie mają, bo umieramy, aby zmartwychwstać: „Albowiem jak wierzymy, że Jezus umarł i zmartwychwstał, tak też wierzymy, że Bóg przez Jezusa przywiedzie z nim tych, którzy zasnęli. Przeto pocieszajcie się nawzajem tymi słowy” (w. 14, 18). |
Kategorie
All
|