John Stott Czy otworzyłeś Jezusowi Chrystusowi drzwi swego serca i duszy? Czy całkowicie poddałeś Mu swoje życie? Jeśli tak, stałeś się chrześcijaninem. Lecz stać się chrześcijaninem to jedno, a być nim – to zupełnie co innego. Zachęcamy do lektury rozważania poświęconego podstawowym przywilejom i obowiązkom chrześcijanina. Przywileje i obowiązki chrześcijanina
Uczyniłeś bardzo prosty, ale zasadniczy krok: zaprosiłeś Chrystusa jako Zbawiciela i Pana. I właśnie wtedy Bóg dokonał wielkiego cudu. Dał ci nowe życie. Narodziłeś się na nowo. Stałeś się członkiem rodziny Bożej. Stałeś się dzieckiem Bożym. Może nie byłeś świadomy tej wielkiej zmiany, tak jak nie byłeś świadomy tego, co się działo w czasie twoich fizycznych narodzin. Mimo to jednak, podobnie jak wtedy stałeś się nową, niezależną osobowością, tak po nowym narodzeniu stałeś się nowym stworzeniem w Chrystusie. Ale (może przychodzi ci do głowy takie pytanie) czyż Bóg nie jest Ojcem wszystkich ludzi? Czyż wszyscy ludzie nie są dziećmi Bożymi? Nie! Biblia wyraźnie odróżnia ogólne ojcostwo Boga obejmujące wszystkich ludzi, od ojcostwa obejmującego tylko tych, którzy zostali przez Niego odrodzeni w Chrystusie. Jest On Stwórcą wszystkich, ale Ojcem jest tylko tych, którzy zaufali Jezusowi Chrystusowi jako swemu Zbawicielowi. Apostoł Jan wyjaśnia to w prologu swojej Ewangelii: „Do swej własności przyszedł, ale swoi go nie przyjęli. Tym zaś, którzy go przyjęli, dał prawo stać się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię jego, którzy narodzili się (...) z Boga " (Jan 1,11-13). Trzy występujące w tym tekście zwroty, zaczynające się zaimkiem osobowym „którzy", określają tych samych ludzi. Dziećmi Bożymi są ci, którzy narodzili się z Boga; a narodzonymi z Boga są ci, którzy przyjęli do swego życia Chrystusa i wierzą w Jego imię. Jeżeli więc chcemy dowiedzieć się, czym – według Biblii – jest bycie chrześcijaninem, musimy zastanowić się nad przywilejami i obowiązkami dziecka Bożego. 1. Przywileje Wyjątkowym przywilejem nowo narodzonego dziecka Bożego jest jego spokrewnienie z Bogiem. Zwróćmy uwagę na trzy aspekty tego pokrewieństwa. Bliskie pokrewieństwo Kiedyś byliśmy dalecy od Boga. Nasze grzechy oddzielały nas od Niego, były jakby ścianą stojącą między nami i Nim. Teraz jednak ściana ta została zburzona. Wcześniej chmura naszych grzechów zasłaniała blask Jego twarzy. Teraz rozwiała się i świeci słońce. Używając analogii, którą posługiwał się apostoł Paweł w swoich Listach, wszyscy podlegaliśmy sprawiedliwemu potępieniu Sędziego całej ziemi; teraz jednak przez Jezusa Chrystusa (który wziął na siebie nasze potępienie i z którym zjednoczyliśmy się przez wiarę) zostaliśmy „usprawiedliwieni", to znaczy przyjęci przez Boga i uznani przez Niego za sprawiedliwych. Nasz Sędzia stał się naszym Ojcem. „Patrzcie, jaką miłość okazał nam Ojciec, że zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i nimi jesteśmy" (1 Jana 3,1). „Ojciec" i „Syn" to dwa wyjątkowe tytuły, jakie Jezus przypisuje Bogu i sobie. Są to również imiona, którymi pozwala posługiwać się nam! Będąc zjednoczeni z Nim, mamy prawo uczestniczyć w Jego bliskim pokrewieństwie z Ojcem. Cyprian, biskup Kartaginy, w swojej rozprawie napisanej w połowie trzeciego wieku na temat Modlitwy Pańskiej, dobrze powiedział o naszej uprzywilejowanej pozycji: „Jakże wielkie jest miłosierdzie Pana! Jak wielka Jego łaskawość i obfitość dobroci wobec tych, którym pozwala modlić się w taki sposób i nazywać Boga Ojcem, a siebie nazywać synami Bożymi, jak Chrystus jest Synem Bożym. Pozwala nam używać imienia, którego żaden z nas nie odważyłby się użyć w modlitwie, gdyby On sam nie nauczył nas tak się modlić". Teraz możemy powtarzać Modlitwę Pańską bez obłudy. Poprzednio jej słowa były dla nas pustym dźwiękiem, teraz są pełne nowego, wspaniałego znaczenia – Bóg naprawdę jest naszym Ojcem w niebie, który zna nasze potrzeby zanim o nich wspomnimy i który lubi dawać dobre dary swoim dzieciom (Mat. 6,32; 7,11). Niekiedy karze i wychowuje nas, ponieważ „kogo Pan miłuje, tego smaga, jak ojciec swojego ukochanego syna" (Hebr. 12,6; Przyp. Sal. 3,12). Kara ta zawsze pochodzi jednak od kochającego Ojca. Posiadając tak miłosiernego, mądrego i silnego Ojca, nie musimy się niczego obawiać. Niezawodne pokrewieństwo Pokrewieństwo chrześcijanina wobec Boga – dziecka wobec swego Ojca – jest nie tylko bliskie, ale i niezawodne. Skąd możemy wiedzieć, że jest ono tak pewne? Tak wielu ludzi spodziewa się najlepszego, ale czy można być tego pewnym? Tak, można. Jest to nie tylko nadzieja, lecz pewność i objawiona wola Boża względem nas. Powinniśmy być pewni naszego pokrewieństwa z Bogiem nie tylko ze względu na spokój własnego umysłu i bezradność innych ludzi, lecz także dlatego, że Bóg oczekuje od nas tej pewności. Apostoł Jan wyraźnie stwierdza, że w tym celu napisał swój pierwszy List: „To napisałem wam, którzy wierzycie w imię Syna Bożego, abyście wiedzieli, że macie żywot wieczny" (1 Jana 5,13). Być pewnym nie znaczy jednak czuć się pewnym. Większość młodych chrześcijan na początku swojej drogi życia popełnia błąd. Za bardzo polegają na swoich uczuciach. Jednego dnia czują się blisko Boga, następnego dnia czują się dalecy od Niego. Są przekonani, że uczucia są odzwierciedleniem ich stanu duchowego i dlatego wpadają w stan niepewności. Ich chrześcijańskie życie jest jak wahadło. Wznoszą się na szczyty przeżyć duchowych tylko po to, by potem zanurzyć się w otchłani depresji. Nie jest to dobrą rzeczą. Uczmy się nie ufać uczuciom. Są one bardzo zmienne. Ma na nie wpływ zarówno pogoda jak i nasze zdrowie. Jesteśmy słabymi stworzeniami, łatwo ulegającymi kaprysom i nastrojom, dlatego nasze zmienne uczucia często nie mają nic wspólnego z naszym duchowym rozwojem. Podstawą świadomości naszego pokrewieństwa z Bogiem nie są nasze uczucia, lecz Jego słowo. Powinniśmy stosować wobec siebie nie subiektywny, a obiektywny test. Dowodów swego duchowego życia powinniśmy poszukiwać nie wewnątrz siebie, lecz u Boga, w Jego słowie... Słowo Boże jest zapisane w naszej Biblii. W swoim spisanym słowie Bóg obiecuje dać życie wieczne tym, którzy przyjmą Chrystusa. „A takie jest to świadectwo, że żywot wieczny dał nam Bóg, a żywot ten jest w Synu jego. Kto ma Syna, ma żywot; kto nie ma Syna Bożego, nie ma żywota" (1 Jana 5, 11-12). Wiara w posiadanie życia wiecznego nie jest przejawem zarozumiałości lub arogancji. Szaleństwem i grzechem byłoby wątpić w obietnicę Boga, gdyż „kto nie wierzy Bogu, uczynił go kłamcą, gdyż nie uwierzył świadectwu, które Bóg złożył o Synu swoim" (1 Jana 5, 10). Biblia jest pełna Bożych obietnic. Roztropny chrześcijanin od samego początku zaczyna je gromadzić w swojej pamięci. Gdy wpadnie w otchłań depresji i zwątpienia, może wydostać się z niej przy pomocy łańcucha Bożych obietnic. Oto niektóre obietnice warte przyswojenia: Jan 6,37; 10,28; 1 Kor. 10,13; Hebr. 13,5-6; Iz. 41,10; Jak. 1,5; 1 Jana 1,9. Słowo Boże można usłyszeć w swoim sercu. Posłuchajmy następujących stwierdzeń: „Miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który nam jest dany" i „Gdy wołamy: Abba, Ojcze!, to ten sam Duch świadczy wespół z duchem naszym, że dziećmi Bożymi jesteśmy" (Rzym. 5,5 i 8,15-16). Każdy chrześcijanin wie, co to znaczy. Zewnętrzne świadectwo Ducha Świętego zawarte w Piśmie Świętym zostaje potwierdzane wewnętrznym świadectwem Ducha Świętego obecnym w naszym sercu. Nie chodzi tu o kierowanie się naszymi płytkimi i zmiennymi uczuciami, a raczej o oczekiwanie, że Duch Święty zapewni nas o Bożej miłości oraz skłoni do wołania „Ojcze!" i szukania Boga w modlitwie. Słowo Boże można dostrzec w naszym życiu. Ten sam Duch, który przez Pismo Święte i wewnętrzne przeżycie potwierdza, że jesteśmy dziećmi Bożymi, uzupełnia swoje świadectwo zmieniając nasz charakter. Jeżeli narodziliśmy się na nowo, Duch Boży mieszka w nas i stopniowo zmienia sposób naszego życia. Apostoł Jan bezwzględnie trzyma się tej zasady w swoim Pierwszym Liście. Jeżeli ktoś trwa w nieposłuszeństwie względem przykazań Bożych i zaniedbuje swoje obowiązki wobec bliźnich, nie jest chrześcijaninem, bez względu na to, co wyznaje ustami. Sprawiedliwe życie i praktyczna miłość do bliźnich – szczególnie do braci w wierze – to niezbędne cechy dziecka Bożego. Trwałe pokrewieństwo Przypuśćmy, że weszliśmy w bliskie pokrewieństwo z Bogiem i – w oparciu o Słowo Boga – jesteśmy pewni tego. Czy jest to jednak pokrewieństwo trwałe? Czy możemy w jednej chwili narodzić się do rodziny Bożej, a w drugiej być z niej wyrzuceni? Biblia mówi, że jest to pokrewieństwo stałe. Apostoł Paweł mówi, że jeśli jesteśmy dziećmi Bożymi, jesteśmy również dziedzicami Boga i współdziedzicami Chrystusa (Rzym. 8,17). Ale co się stanie, jeżeli zgrzeszę? – możesz zapytać. – Czy nie utracę tego pokrewieństwa i nie przestanę być dzieckiem Bożym? Nie. Zastanówmy się nad analogiczną sytuacją w rodzinie ludzkiej. Przypuśćmy, że pewien chłopiec zachował się niegrzecznie wobec swoich rodziców. Nad domem zawisła ciemna chmura. W rodzinie zapanowała ciężka atmosfera. Ojciec i syn nie rozmawiają ze sobą. Co się stało? Czy ten młody człowiek przestał być synem? Nie. Ich pokrewieństwo nie uległo zmianie, a jedynie została zachwiana ich społeczność. Pokrewieństwo zależy od urodzenia, a społeczność – od zachowania. Gdy chłopiec przeprosi swego ojca, otrzyma przebaczenie. Przebaczenie przywraca społeczność, chociaż pokrewieństwo przez cały czas pozostawało niezmienne. Czasowo był on nieposłusznym a może nawet zbuntowanym synem, ale nigdy nie przestał być synem. Tak samo jest z dziećmi Bożymi. Jeżeli grzeszymy, nie tracimy swego pokrewieństwa wobec Niego, chociaż – do momentu wyznania grzechu i odwrócenia się od niego – nasza społeczność z Bogiem stanie się chłodna i dosyć luźna. Gdy jednak wyznamy nasze winy, Bóg „odpuści nam grzechy i oczyści nas od wszelkiej nieprawości" ponieważ „jeśliby kto zgrzeszył, mamy orędownika u Ojca, Jezusa Chrystusa, który jest sprawiedliwy. On ci jest ubłaganiem za grzechy nasze" (1 Jana 1,9; 2,1-2). Jeżeli więc potkniesz się, natychmiast padnij na kolana i proś swego Ojca o przebaczenie. Zawsze rozliczaj się z Nim na bieżąco. We wszystkich sprawach staraj się zachować czyste sumienie. Tylko raz zostajemy usprawiedliwieni przed Bogiem, ale każdego dnia potrzebujemy przebaczenia. Po umyciu nóg swoim uczniom, Jezus wyjaśnił im tę prawdę. Piotr poprosił, by prócz nóg umył mu też ręce i głowę, lecz Jezus odpowiedział: „Kto jest umyty, nie ma potrzeby myć się, chyba tylko nogi, bo czysty jest cały" (Jan 13, 10). Człowiek zaproszony do kogoś na obiad w Jerozolimie, przed wyjściem ze swego domu brał kąpiel. Po przyjściu do domu przyjaciela nie potrzebował już ponownie myć całego swego ciała, a jedynie niewolnik przed drzwiami wejściowymi mył Jego nogi. Gdy po raz pierwszy – pokutując i wierząc – przychodzimy do Chrystusa, otrzymujemy „kąpiel" (którą jest usprawiedliwienie, zewnętrznie wyrażone w chrzcie). Nie musi być ona powtarzana. Ale skoro chodzimy brudnymi ulicami tego świata, stale potrzebne jest nam „mycie nóg" (którym jest codzienne przebaczenie). 2. Obowiązki Bycie dzieckiem Bożym daje wielkie i wspaniałe przywileje, ale pociąga za sobą również określone obowiązki. Apostoł Piotr miał to na myśli, pisząc: „Jako nowonarodzone niemowlęta, zapragnijcie nie sfałszowanego duchowego mleka, abyście przez nie wzrastali ku zbawieniu" (1 Piotra 2,2). Wielkim przywilejem dziecka Bożego jest jego pokrewieństwo, a jego wielkim obowiązkiem jest wzrost, czyli rozwój. Wszyscy lubią dzieci, ale zapewne nikt nie chce, aby stale były niemowlętami. Tragedią wielu chrześcijan, którzy narodzili się na nowo w Chrystusie, jest to, że nie wzrastają w wierze. Niektórzy nawet wyraźnie cofają się. Jednak nasz niebiański Ojciec pragnie, aby „niemowlęta w Chrystusie" stawały się „dojrzałymi w Chrystusie" (1 Kor. 3,1; Kol. 1,28). Po naszych narodzinach musi nastąpić rozwój. Przełomowy akt usprawiedliwienia (nasze przyjęcie przez Boga) musi prowadzić do procesu uświęcenia (nasze wzrastanie w świętości). Rozwój chrześcijanina powinien dokonywać się w dwóch dziedzinach. Pierwszą z nich jest poznanie, a drugą – świętość. Na samym początku chrześcijańskiego życia jego poznanie jest bardzo małe, ponieważ dopiero spotkał się z Bogiem. Jego poznanie Boga oraz Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa musi jednak stale wzrastać (Kol. 1,10; 2 Piotra 3,18). Poznanie to jest częściowo intelektualne, a częściowo duchowe. W związku z pierwszym zachęcałbym cię nie tylko do studiowania Biblii, ale też do czytania dobrych książek chrześcijańskich. Zaniedbanie w rozwoju intelektualnym stanowi niebezpieczeństwo. Na drodze chrześcijanina jest wiele tego rodzaju zagrożeń. Rozwijać musi się także świętość naszego życia. Nowy Testament zachęca do wzrastania w wierze i miłości ku bliźnim oraz do ciągłego upodabniania się do Chrystusa. Każde dziecko Boże pragnie być coraz bardziej podobne – w swoim charakterze i postępowaniu – do Jednorodzonego Syna Bożego. Życie chrześcijańskie jest życiem w prawości. Musimy być więc posłuszni przykazaniom Boga i starać się czynić Jego wolę. W tym celu otrzymaliśmy Ducha Świętego. Uczynił On nasze ciała swoją świątynią i mieszka w nas. Jeżeli stale poddajemy się Jego przewodnictwu, Jego moc opanuje nasze złe pragnienia i sprawi, że będziemy wydawać owoc, którym jest „miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, wstrzemięźliwość" (Gal. 5,16.22-23). W czym jednak ma się przejawiać nasz duchowy wzrost? Jak mamy się duchowo rozwijać? Zwróćmy uwagę na trzy obszary odpowiedzialności dziecka Bożego. Nasz obowiązek wobec Boga Nasze pokrewieństwo z niebiańskim Ojcem jest trwałe, ale nie jest statyczne. Bóg pragnie, abyśmy poznawali Go coraz bliżej i pełniej. Całe pokolenia chrześcijan doszły do przekonania, że jedynym sposobem na to jest codzienne spędzanie z Nim czasu. Wielu nazywa to „cichym czasem". Każdy, kto pragnie wzrastać duchowo, potrzebuje tych chwil osobistej społeczności z Bogiem na początku i końcu dnia. Wszyscy jesteśmy bardzo zajęci. Mimo to musimy tak ustawić program dnia, by wygospodarować trochę czasu na społeczność z Bogiem. Niezbędna jest tu samodyscyplina, a czytelna Biblia i sprawnie działający budzik pozwolą nam wejść na drogę zwycięstwa. Dobrze zaplanowany cichy czas „sam na sam" z Panem powinien być przeznaczony na czytanie Biblii i modlitwę, ponieważ przez Biblię Bóg mówi do nas, a w modlitwie my mówimy do Niego. Ważną rzeczą jest systematyczne czytanie Biblii. Istnieje wiele metod, które mogą nam w tym pomóc (zob. Podróż przez Biblię). Przed czytaniem Pisma módl się, prosząc Ducha Świętego, by otworzył ci oczy i rozjaśnił umysł. Następnie czytaj powoli, z zastanowieniem. Przeczytaj dany tekst kilka razy i rozmyślaj o Słowie Bożym, którym się karmisz. Pomocny może okazać się nowy przekład Biblii lub dobry komentarz biblijny. Staraj się odnieść przeczytane poselstwo do własnej sytuacji życiowej. Szukaj obietnic, na których możesz polegać. Poszukuj nakazów, które powinieneś wykonać oraz przykładów, które możesz naśladować. Zwróć uwagę na grzechy, których należy unikać. Wielką pomocą będzie notatnik, w którym będziesz mógł zapisywać główne myśli danego tekstu. Przede wszystkim zaś szukaj Jezusa Chrystusa. Jest On główną postacią Biblii. Czytając ją nie tylko dowiadujemy się o Jego objawieniu, ale możemy spotkać Go osobiście. Naturalnym skutkiem takiego rozważania jest modlitwa. Rozmawiaj z Bogiem na ten sam temat, na który On mówił do ciebie. Nie zmieniaj tematu! Jeśli mówił Ci o sobie i swojej chwale, oddaj Mu cześć. Jeśli mówił o tobie i twoich grzechach, wyznaj je. Dziękuj Mu za każde błogosławieństwo, które zostało ci objawione w czytanym fragmencie i módl się, abyś mógł je przyswoić. Gdy będziesz mówił do Boga, do głowy przyjdą ci także inne sprawy warte modlitwy. Biblia będzie pierwszą inspiracją do modlitwy, przeżycia dnia będą zaś drugą tego rodzaju pobudką. Z rana powierz Bogu wszystkie sprawy nowego dnia, a wieczorem – wspominając cały przeżyty dzień – wyznaj Mu popełnione grzechy, dziękuj za otrzymane błogosławieństwa i módl się za ludzi, z którymi się spotkałeś. Bóg jest twoim Ojcem. Bądź naturalny, ufny i odważny. Interesują Go wszystkie szczegóły twego życia. Wkrótce odczujesz potrzebę, by spisać imiona krewnych i przyjaciół, za których również będziesz chciał się modlić. Lista ta nie powinna być zbyt sztywna, abyś łatwo mógł dodawać do niej nowe imiona i usuwać wcześniejsze. Nasz obowiązek wobec Kościoła Życie chrześcijańskie nie jest naszą prywatną sprawą. Jeżeli zostaliśmy zrodzeni na nowo do rodziny Bożej, to nie tylko Bóg stał się naszym Ojcem, ale każdy chrześcijanin na świecie, bez względu na narodowość lub wspólnotę kościelną, stał się naszym bratem i siostrą w Chrystusie. W Nowym Testamencie chrześcijanie najczęściej nazywani są „braćmi". Jest to wspaniała prawda. Nie wystarczy jednak uważać się za członka duchowego, powszechnego Kościoła Chrystusa, musimy również należeć do widzialnej, lokalnej społeczności. Miejscem każdego chrześcijanina jest wspólnota wierzących, w której spotyka innych chrześcijan, uczestniczy w nabożeństwach i wraz z innymi wyznaje Chrystusa. Chrzest jest widzialnym sposobem wejścia do tego rodzaju widzialnej społeczności. Ma on też inne znaczenie. Jeżeli nie przyjąłeś jeszcze chrztu, poproś przełożonych zboru, aby ci go udzielono. Następnie zanurz się w życie chrześcijańskiej społeczności. Na początku niektóre rzeczy mogą wydawać ci się dziwne, ale nie stój bezczynnie z boku. Uczestnictwo w nabożeństwach jest głównym obowiązkiem chrześcijanina, ale prawie każda wspólnota chrześcijańska przyznaje, że ważną rzeczą jest też udział w Wieczerzy Pańskiej, przez który – wraz z innymi wierzącymi – wspominamy śmierć naszego Zbawiciela. Mam nadzieję, iż mówiąc o tym nie sprawiam wrażenia, że społeczność z innymi wierzącymi ogranicza się wyłącznie do niedzieli lub nabożeństwa. „Filadelfia" to miłość do braci. To nowe słowo w słowniku chrześcijanina wkrótce nabierze głębszego znaczenia. Jest czymś naturalnym, że najbliższymi przyjaciółmi wierzącego będą inni chrześcijanie. Tym bardziej dotyczy to współmałżonka (2 Kor. 6,14). Nasz obowiązek wobec świata Życie chrześcijańskie jest życiem rodzinnym, w której dzieci cieszą się bliską społecznością ze swoim Ojcem i ze sobą nawzajem. Ich życie nie ogranicza się tylko do tego. Chrześcijanie nie stanowią zamkniętej grupy, która interesuje się tylko sobą. Wprost przeciwnie, każdy prawdziwy wierzący szczerze troszczy się o tych, którzy wciąż są poza Kościołem. Ludzi, którzy nie weszli jeszcze do rodziny Bożej, Biblia nazywa „światem". Być może Bóg powoła Cię do służby ewangelicznej w kraju lub pracy misyjnej za granicą. Tego rodzaju służba jest największym przywilejem. Świat musi usłyszeć Ewangelię, a miliony ludzi nie słyszały jeszcze o Jezusie Chrystusie i zbawieniu. Przez całe wieki Kościół drzemał. Czy w naszym pokoleniu chrześcijanie przebudzą się i zdobędą świat dla Chrystusa? Może On ma specjalne zadanie i dla ciebie? Nie czyń niczego pośpiesznie, staraj się jednak odkryć wolę Bożą dla swego życia, a następnie poddawaj się jej... Nie trzeba chyba mówić o tym, że najbardziej przekonywujące świadectwo pozostanie bezskuteczne, jeżeli nie będzie ono poparte przykładem naszego życia. Życie zmienione przez Chrystusa jest największym świadectwem Jego mocy. Takie są główne przywileje i obowiązki dziecka Bożego. Człowiek, który narodził się do rodziny Bożej, cieszy się społecznością swego niebiańskiego Ojca, opartą na bliskim, pewnym i trwałym pokrewieństwie. Codziennie spędza również czas z Bogiem, uczestniczy w życiu zboru i – poprzez modlitwę i osobiste świadectwo – zdobywa innych dla Chrystusa. Człowiek wierzący wie, że – zasadniczo – nie należy już do świata. Chociaż jako chrześcijanin posiada określone obowiązki wobec świata, jest jedynie przybyszem i pielgrzymem na tej ziemi, wędrującym do swego wiecznego domu w niebie. Nie absorbują go już egoistyczne, świeckie ambicje i dążenia. Nie załamują go też ciężkie przeżycia i smutki doczesnego życia, gdyż dobrze wie, że skoro cierpimy z Chrystusem, to również razem z Nim będziemy uwielbieni (Rzym. 8,17). Oczy chrześcijanina skierowane są na horyzont, gdyż z nadzieją oczekuje on na przyjście swego Pana, który pewnego dnia powróci, aby ustanowić w swoim Królestwie sprawiedliwość i pokój. |
Kategorie
All
|