D.A. Carson Na twoją modlitwę powinno składać się uwielbienie, wyznawanie grzechów i wstawiennictwo. Gdy modlisz się o konkretne potrzeby, spróbuj odnosić swoje prośby do tego, co mówi Pismo Święte. Radę tę należy wziąć pod uwagę tak z teoretycznych, jak i z praktycznych względów. Względy teoretyczne mogą zostać trafnie przedstawione na podstawie dwóch skrajnych postaw. Pierwsza z nich to taka, która uważa, że proszenie Boga o różne rzeczy jest niewłaściwe. To oczywiste, że Bóg jest suwerenny. On nie potrzebuje naszych porad. Jeśli jest tym, który „sprawuje wszystko według zamysłu woli swojej” (Ef 1,11), to z pewnością byłoby nietaktem zanudzać Go swoimi prośbami. Bóg nie zmieni biegu rzeczy tylko dlatego, że jakaś ograniczona, zwyczajna i grzeszna istota ludzka prosi Go o coś. Powinniśmy wielbić Go za to, kim jest, i za to, co robi. Często przekraczamy Jego przykazania i powinniśmy być gotowi wyznawać nasze grzechy. Ale przynoszenie Mu naszych próśb to przekraczanie zasad prawdziwej pobożności. Ta bowiem polega na poddaniu się woli Najwyższego, a nie na zanoszeniu próśb, które mają ją zmienić. Prośby zawarte w modlitwie, w najlepszym przypadku, mogą zostać odrzucone jako impertynencja, a w najgorszym – jako obraza suwerennego i świętego Boga. Poza tym, jeśli Bóg jest naprawdę suwerenny, to i tak postąpi jak zechce, bez względu na to, czy Go o coś prosimy, czy nie. Jeśli jakiś chrześcijanin przyjmie taką postawę, to jego myślenie będzie podobne do – charakterystycznej dla muzułmanów – postawy predestynacji i fatalizmu.
Drugie skrajne podejście zaczyna się sloganem: „Modlitwa zmienia wszystko”. To oznacza, że jeśli ludzie umierają i idą do piekła, to winę za taki stan rzeczy ponoszę ja, ty lub ktoś inny, ponieważ nie modliliśmy się o nich. Czyż nie czytamy w Piśmie Świętym: „Nie macie, bo nie prosicie” (Jk 4,2)? Uwielbienie i wyznawanie grzechów powinno zająć należne im miejsce, ale może ograniczać się do zwykłego zaspokajania własnych potrzeb. Uwielbienie może być miłym przeżyciem, a wyznawanie grzechów przynosić ulgę. Powinniśmy wytrwale „walczyć” o coś w modlitwie, by móc powtórzyć za Jakubem, „Nie puszczę Cię, dopóki mi nie pobłogosławisz” (1 M 32,26). Brak modlitwy wstawienniczej oznacza uchylanie się od odpowiedzialności, jaka spoczywa na każdym chrześcijaninie. Modlitwa nie jest obrazą dla Boga, ale przynosi Mu chwałę, gdyż On jest Bogiem, który pragnie obdarzać błogosławieństwami w odpowiedzi na prośby swojego ludu. Jeśli będziesz zanosił błagalne modlitwy do Boga, często będziesz pościł, będziesz prosił w imieniu Jezusa i spędzał długie godziny na modlitwie wstawienniczej, to z całą pewnością niebiosa ześlą na ciebie wiele błogosławieństw. Jeśli jakiś chrześcijanin przyjmie taki pogląd, będzie to oznaczało, że zaczyna traktować modlitwę jako coś w rodzaju magii. Taka postawa może okazać się niebezpieczna: odpowiednie zaklęcie ma dać oczekiwany efekt. Żadna z tych skrajnych postaw nie jest właściwa i nie ma nic wspólnego z biblijną modlitwą. Przyjmując którąś z nich, ograniczamy Boga. (…) Rozważając ten sporny problem, musimy pamiętać, że Biblia ukazuje Boga jako całkowicie suwerennego, ale jednocześnie jako tego, który wysłuchuje modlitw i odpowiada na nie. Jeśli nie zrozumiemy tego i nie nauczymy się żyć zgodnie z tymi równoległymi prawdami, to nie tylko nasz obraz Boga zostanie wykrzywiony, lecz również nasza modlitwa będzie „wahała się” pomiędzy fatalizmem, który o nic nie prosi, a desperacją, która oznacza brak szczerego zaufania. Jeśli nawet w niewielkim stopniu poznamy Boga przedstawionego w Biblii, to zrozumiemy, że jest On całkowicie suwerenny, a jednocześnie chce mieć z nami osobistą relację i odpowiadać na nasze modlitwy. Możemy znaleźć w Biblii wiele przykładów modlitw wstawienniczych i uwielbiających. To prawda, że „chrześcijańska modlitwa odznacza się usilnym proszeniem, ponieważ ta forma modlitwy odzwierciedla prawdziwy obraz rzeczywistości. Przypomina ona wierzącemu, że Bóg jest źródłem wszelkiego dobra, i że istoty ludzkie są całkowicie od Niego zależne i znajdują się w ogromnej potrzebie”. Poniższy przykład relacji ojca z synem jest niezwykle pomocny, jeśli chodzi o znalezienie równowagi pomiędzy tymi dwoma skrajnościami. Jeśli jakiś chłopiec prosi swojego ojca o różne rzeczy, które ten jest w stanie mu dać, to ojciec może dać mu jedną z nich od razu, na drugą kazać mu poczekać, trzeciej odmówić, a co do czwartej postawić jakiś warunek. Nie da on czegoś dziecku tylko dlatego, że użyło odpowiednich zaklęć. To byłaby magia. Ojciec może odmówić którejś z tych rzeczy, ponieważ wie, że spełnienie tej konkretnej prośby byłoby ze szkodą dla niego. Może również zwlekać ze spełnieniem prośby, ponieważ wiele rzeczy, o które prosi jego syn, to po prostu chwilowe zachcianki i kaprysy. Może również opóźnić danie dziecku rzeczy, której ono potrzebuje, aż do momentu, kiedy poprosi we właściwy sposób. Lecz mądry ojciec jest przede wszystkim zainteresowany relacją ze swoim synem, o wiele bardziej niż dawaniem mu różnych przedmiotów. Spełnianie jego próśb jest częścią tej relacji, ale relacja nie ogranicza się jedynie do tego. Ojciec i syn mogą po prostu pójść razem na spacer i świetnie spędzić ze sobą czas. Syn będzie często rozmawiał ze swoim ojcem nie po to, aby coś otrzymać albo czegoś się dowiedzieć, lecz po prostu dlatego, że przebywanie z nim sprawia mu przyjemność. Oczywiście żadna z tych analogii nie jest doskonała. Ważne jest jednak, aby pamiętać o tym, że modlitwa nie ma nic wspólnego z magią. Bóg pragnie osobistej relacji z człowiekiem, będąc jednocześnie całkowicie suwerennym. Każda wytrwała modlitwa będzie zawierała elementy prośby, jednak będzie to coś więcej niż tylko proszenie. Ponieważ łatwo popadamy w grzeszny egocentryzm, musimy przychodzić do świętego Boga ze skruchą, wyznając Mu nasze grzechy. Innym razem będziemy koncentrowali się na Jego wspaniałości, miłości i cierpliwości, i przyjdziemy przed Jego oblicze z radością, pełni wdzięczności. Powinniśmy wprowadzić do naszego życia różne formy przychodzenia do Boga, ukazane są w Piśmie Świętym. Te sposoby to nic innego, jak odbicie wielu różnych cech charakteryzujących relację, jaką powinniśmy mieć z Bogiem objawionym w Biblii. W związku z tymi „teoretycznymi” (jak je nazwałem) wnioskami, nasuwa się kilka niezwykle praktycznych kwestii. Skoro Ten, do którego się modlimy, jest Bogiem, jakiego właśnie przedstawiłem, to prosząc Go o coś lub wstawiając się za kimś, nie wolno nam myśleć o modlitwie ani w kategoriach fatalistycznych, ani magicznych, lecz powinniśmy pamiętać o osobistej relacji. Prosimy naszego Niebiańskiego Ojca o różne rzeczy. On postanowił, że obfite błogosławieństwo może stać się naszym udziałem tylko poprzez modlitwę. Jest ona ustanowionym przez Boga środkiem zsyłania błogosławieństw na Jego lud. Oznacza to, że musimy modlić się zgodnie z Jego wolą i wartościami, z Jego charakterem i zamierzeniami, powołując się na Jego obietnice. Przejdźmy jednak teraz do praktyki: jak można to osiągnąć? Skąd możemy dowiedzieć się o woli Boga, o Jego wartościach, charakterze, zamiarach i obietnicach? Nauczymy się tego z Pisma Świętego, które łaskawie nam zostawił. Oznacza to jednak, że gdy modlimy się i prosimy Boga o różne rzeczy, musimy odnieść nasze modlitwy do Biblii. Jest to niezwykle praktyczny krok. (…). Nauczyłem się, że jednym z najważniejszych elementów składających się na modlitwę wstawienniczą jest zastanawianie się – w świetle Bożego Słowa – o jakie rzeczy Bóg chce, abyśmy Go prosili. Jest to istotne pytanie i trudno dać na nie właściwe odpowiedzi. Znalezienie ich zależy od tego, czy zrozumiemy, co Biblia mówi na ten temat w poszczególnych fragmentach i jakie jest jej kompleksowe podejście do tego problemu. Na przykład, o co dokładnie powinniśmy się modlić dla członków naszej rodziny – i dlaczego właśnie o to? Ktoś bliski zapada na śmiertelną chorobę: o co mamy się modlić i dlaczego? O uzdrowienie? O uwolnienie od bólu? O wiarę i wytrwałość? O akceptację tego, co tę osobę spotkało? Czy miałoby to jakieś znaczenie, gdyby ta osoba miała siedemdziesiąt pięć lub załóżmy, dwadzieścia dziewięć lat? Dlaczego tak lub dlaczego nie? Czy są jakieś rzeczy, o które mamy pokornie prosić Boga, albo takie, których możemy śmiało się dopominać? Jeśli tak, to jakiego rodzaju prośby możemy zaliczyć do tych kategorii? Na ten temat można by napisać bardzo pożyteczną książkę, pod warunkiem jednak, że napisałaby ją osoba nie tylko znająca Pismo, ale też mająca wieloletnie doświadczenie w kwestii modlitwy. Bez względu jednak na to, jak dobrze zostałby ta książka napisana, i tak nie wyjaśniłaby wszystkiego, a to z tego powodu, że efektywna modlitwa jest owocem relacji z Bogiem, a nie jakimś technicznym sposobem na otrzymanie błogosławieństw. Oprócz tego, istnieje mnóstwo sytuacji, w których po prostu nie wiemy, o co się modlić. Wtedy chrześcijanin, który odznacza się wytrwałością w modlitwie, może się przekonać, co Paweł miał na myśli, pisząc, że „podobnie i Duch wspiera nas w niemocy naszej; nie wiemy bowiem, o co się modlić, jak należy, ale sam Duch wstawia się za nami w niewysłowionych westchnieniach. A Ten, który bada serca, wie, jaki jest zamysł Ducha, bo zgodnie z myślą Bożą wstawia się za świętymi” (Rz 8,26-27). Gdy modlimy się, nasze prośby mogą mijać się z celem. W wielu przypadkach nie znamy Biblii na tyle dobrze, aby być pewnym, że modlimy się w odpowiedni sposób. Jednak gdy modlimy się, Duch Święty pomaga nam, wstawiając się za nami przed Ojcem. Musimy szczerze przyznać, że powiązanie niektórych próśb z Pismem Świętym jest prawdziwym wyzwaniem. Chrześcijanie, którzy coraz lepiej radzą sobie z tą sztuką, przekonają się, że jest bardzo wiele sytuacji, kiedy musimy po prostu zaufać Duchowi Świętemu, aby to On wstawiał się za nami. W jaki inny sposób możemy dowiedzieć się, czego oczekuje od nas Niebiański Ojciec, o co mamy Go prosić oraz jaką postawę przyjąć, przychodząc do Niego? Fragment książki D.A. Carsona pt. "Wezwanie do duchowej odnowy" . Wykorzystano za zgodą wydawcy. |
Kategorie
All
|